Inspiracją do tego spontanicznego pomysłu byli UCZNIOWIE
Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam w TV zapowiedź filmu Marcina Głowackiego "Mój biegun", ponieważ było to w czasie, kiedy akurat omawiałam z uczniami niesamowitą książkę Jaśka Meli "Poza horyzonty". Uznałam, że obejrzenie filmu przez dzieciaki będzie doskonałym uzupełnieniem treści, ale też okazją do dyskusji zarówno o książce jak i o filmie. Poleciłam zatem obejrzenie filmu .... no i się zaczęło: - ja nie mogę, bo mam korepetycje, - moja mama ogląda wtedy serial, - ja mam trening, - wtedy jest chyba mecz i mój tata ogląda : to tylko niektóre wymówki uczniów. Natychmiast zrodził mi się pomysł - napiszę list do Rodziców!!! Siadłam zatem i napisałam - najpierw podziękowałam za współpracę, pochwaliłam dzieci, że udało się wypracować metody, dzięki którym czytają lektury i że liczę na pomoc oraz "udostępnienie telewizora" dziś wieczorem . Każdy list zaadresowałam, zakleiłam i poprosiłam, aby dzieci dostarczyły rodzicom (nie mówiąc im o co chodzi). Efekt - 100 % uczniów obejrzało film i to wspólnie z rodzicami!!! Największym zaskoczeniem była dla mnie reakcja rodziców, którzy na zebraniu mówili o tym jak byli wzruszeni, kiedy otrzymali list - taki na piśmie i tylko dla nich o ich dzieciach.
Myślę, że taki sposób kontaktu z rodzicami w różnych sprawach (nie tylko lektur) może być dużym zaskoczeniem dla całej rodziny i wywołać piorunujący efekt.
Świetny pomysł! Ogromnie cieszy to, jaką wartość jeszcze dziś mają listy indywidualnie adresowane i dostarczane w kopercie. Miło, że posłańcami mogli być sami uczniowie, gdyż liczy się również ich zaangażowanie (choć nieświadome, to każdemu wyszło na dobre) :-)
OdpowiedzUsuńWarto podtrzymywać wartość tradycyjnych listów, w dobie masowego wysyłania e-maili. Miło, że nauczyciele - szczególnie tak ważnego, ojczystego języka - przypominają nam o tym :-)